Homar i puree z topinamburu,czyli -"co się nie najesz,to się nie naliżesz"
W internecie jest mnóstwo filmików,opowiadających jak rozbroić homara,więc nie będę powtarzać.Produkt dość drogi,do jedzenia dwa kęsy ze szczypiec, oraz odwłok.Bardzo skromna objętościowo przekąska,w dodatku,jak dla mnie smakowo- przereklamowana.
Homara gotowałam 5 minut.Został podany z puree z topinamburu oraz z sosem na bazie masła, czosnku, białego wina i pietruszki.Z pewnością,świeży homar,jest lepszy niż mrożony.
Topinambur-dla mnie roślina za słodka,szybko się gotuje, bulwy dość małe.Ale co kto lubi:)
Jak mawia moja babcia" Co się nie najesz to się nie naliżesz":)
A ja bardzo lubię homara, z masełkiem czosnkowym zupełny odjazd :)
OdpowiedzUsuńMuszę spróbować świeżego,bo czuję niedosyt:)
OdpowiedzUsuńWygląda naprawdę smakowicie, zastanawiam się tylko jak smakuje ten TUPINUMBUR :) Hehe!
OdpowiedzUsuńW sumie to jak słodkawy ziemniak:)
OdpowiedzUsuń