28 grudnia 2014

Homar i puree z topinamburu,czyli -"co się nie najesz,to się nie naliżesz"

   W internecie jest mnóstwo filmików,opowiadających jak rozbroić homara,więc nie będę powtarzać.Produkt dość drogi,do jedzenia dwa kęsy ze szczypiec, oraz odwłok.Bardzo skromna objętościowo przekąska,w dodatku,jak dla mnie smakowo- przereklamowana.

Homara gotowałam 5 minut.Został podany z puree z topinamburu oraz z sosem na bazie masła, czosnku, białego wina i pietruszki.Z pewnością,świeży homar,jest lepszy niż mrożony.

Topinambur-dla mnie roślina za słodka,szybko się gotuje, bulwy dość małe.Ale co kto lubi:)


Jak mawia moja babcia" Co się nie najesz to się nie naliżesz":)

 

 


 






4 komentarze:

  1. A ja bardzo lubię homara, z masełkiem czosnkowym zupełny odjazd :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę spróbować świeżego,bo czuję niedosyt:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląda naprawdę smakowicie, zastanawiam się tylko jak smakuje ten TUPINUMBUR :) Hehe!

    OdpowiedzUsuń
  4. W sumie to jak słodkawy ziemniak:)

    OdpowiedzUsuń